Zapewne niejeden miłośnik wypieków zwłaszcza tych wytrawnych choć raz słyszał o placku lotaryńskim, czyli popularnym Quiche Lorraine. Ja nie dawno odkryłam zaletę pieczenia wytrawnej tarty w ramach obiadu lub też sycącej kolacji. Dzisiaj więc wpis na temat tegoż specjału oczywiście ze moimi zmianami, bo bez tego wybaczcie nie byłabym sobą. Ci co znają mojego bloga chyba zdążyli już się zorientować, że nie propaguję klasycznych przepisów i nie kopiuję i nie powielam cudzych. Oczywiście mam swoje źródła przepisów, bo końcu nawet Ci najwięksi i najbardziej popularni szperają po starych książkach tudzież magazynach kulinarnych, lub też inspirują się innymi blogami. Ja też tak mam ale nie po to jest ten blog by kopiować i powielać istniejące już przepisy. Tak więc opierając się na klasyce zapodam wam moją ulepszoną wersję klasyku. Tyle takich dywagacji i przemyśleń na temat samej idei mojej działalności. Ci co po raz pierwszy słyszą Quiche Lorraine (czyt. Kisz lorein) słowem wstępu wspomnę...